środa, 31 października 2012

Piersi kaczki z sosem z czerwonego wina. Ziemniaczane talarki.

Od dawna chciałam samodzielnie przygotować piersi kaczki, ale jakoś nigdy nie było okazji. Gdy w końcu dwie dorodne sztuki znalazły się w mojej lodówce pozostało zastanowić się z czym je podać. Bardzo szybko doszłam do wniosku, że sos z czerwonego wina to najlepszy pomysł. Do tego podałam pyszne, chrupiące z wierzchu i miękkie w środku ziemniaczane talarki pachnące tymiankiem.

Składniki:

2 piersi kaczki ze skórą
sól, pieprz

Piersi kaczki myjemy, oczyszczamy (np. pozbywamy się resztek piór). Osuszamy. Skórę nacinamy w romby uważając by naciąć tylko skórę i tłuszcz, a nie nacinać mięsa. Oprószamy solą i pieprzem. Na zimną patelnię wykładamy piersi kaczki skórą do dołu. Smażymy przez 10-12 minut (aż skóra będzie chrupiąca), następnie odwracamy na mięsną stronę i smażymy jeszcze 4 minuty. Zdejmujemy z patelni, odstawiamy na chwilę by mięso odpoczęło (ja odstawiłam na jakieś 6-7 minut). Kroimy w plasterki.

Podajemy na sosie z czerwonego wina. Ja podałam dodatkowo z tymiankowymi talarkami z ziemniaków.

Sos z czerwonego wina i porzeczek 
(na podstawie tego przepisu, z moimi zmianami)

1/2 cebuli, bardzo drobno posiekanej
1 ząbek czosnku, przeciśnięty przez praskę
1 łyżka octu balsamicznego
1/2 łyżeczki suszonego tymianku
2 łyżki dżemu z czerwonej porzeczki (u mnie domowy)
250 ml czerwonego wytrawnego wina (u mnie Contemplations Merlot & Malbec 2010)
1 łyżeczka miodu
1 łyżka oliwy
sól, pieprz

W rondlu rozgrzewamy oliwę, wrzucamy na nią cebulę i podsmażamy powoli aż zmięknie, lecz nie zacznie brązowieć. Dodajemy czosnek i podsmażamy go minutę. Następnie wlewamy ocet balsamiczny, zwiększamy ogień. Gdy ocet wyparuje dodajemy wino, dżem z czerwonej porzeczki, tymianek oraz po szczypcie soli i pieprzu. Na wolnym ogniu redukujemy sos  co najmniej o połowę (przez około 15 - 20 minut), w połowie dodajemy miód.

Ziemniaczane talarki

6 większych ziemniaków
1/2 łyżeczki soli
1 łyżka suszonego tymianku
1/2 łyżeczki ziołowego pieprzu
1/3 łyżeczki ostrej papryki
2 łyżki oliwy (u mnie oliwa Fine Food)

Ziemniaki obieramy, kroimy w talarki o grubości ok. 0.5 cm. Przekładamy do miski. Dodajemy oliwę i przyprawy. Mieszamy, aby wszystkie talarki obtoczyć w oliwie z przyprawami. Wykładamy na blaszkę i pieczemy w piekarniku. U mnie piekły się około 35 minut.

Pierś kaczki i ziemniaczane talarki


Do przyrządzenia sosu z czerwonego wina wykorzystałam otrzymane od Makro Cash and Carry wytrawne wino Contemplations Merlot & Malbec 2010, pochodzące z bułgarskiej winnicy Katarzyna Estate. Zgodnie z tym co wyczytałam na stronie Katarzyna Estate linia Contemplations to wina z wiadomością. Uwagę zwracają zróżnicowane etykiety zawierają nawiązania do nauki, sztuki, kultury czy historii. Mają prowokować do kontemplacji. Niestety moja znajomość języka bułgarskiego nie jest zbyt imponująca, więc niewiele mogłam się dowiedzieć z etykiety bogato zapisanej cyrylicą. :)

Jeśli chodzi o same wino to specjalistą od win nie jestem, więc ciężko by mi było pisać specjalistycznie o tym winie. Mogę napisać o moich wrażeniach. Wino jest wytrawne, lecz nie jest bardzo gorzkie. Jest dość ciężkie w smaku. Moim zdaniem świetnie nadaje się jako dodatek do mięsnego dania. Do picia będzie pasowało jeśli podamy je z czerwonym mięsem. Do przyrządzenia sosu z czerwonego wina również idealnie się sprawdziło. Aby pić je samodzielnie wg mnie jest trochę za ciężkie. Ogólnie mogę napisać, że mi smakowało :) Wino Contemplations Merlot & Malbec dostępne jest w sklepach sieci Makro.

poniedziałek, 29 października 2012

Risotto z pieczoną dynią i serem

Pieczona dynia - niezwykle smaczny sposób na przyrządzenie dyni. Ja tak przygotowaną dynię postanowiłam wykorzystać w daniu, które uwielbiam czyli w risotto. Dodatkowo użyłam kupionego w sobotę sera podpuszczkowego dojrzewającego z czosnkiem, który kupiłam w trakcie trwania Food Film Festu. Całość wyszła obłędna - delikatny smak sera, aromatyczna dynia, kremowa konsystencja risotto :) Zdecydowanie pyszne :)

Składniki (na 2 porcje):

250 g miąższu z dyni, pokrojonego w kostkę (u mnie odmiany marble)
2 łyżki oliwy (u mnie oliwa Fine Food)
1/2 łyżki suszonego tymianku
sól, pieprz
140 g ryżu arborio
350 - 400 ml bulionu warzywnego
ok. 100 g sera podpuszczkowego dojrzewającego (u mnie ser z czosnkiem z Wiżajn), pokrojonego w drobną kostkę
1 cebula, pokrojona w kostkę
2 łyżki masła
ser do posypania, np parmezan (u mnie Stary Szeneker)

Pokrojoną w kostkę dynię mieszamy w misce z oliwą i tymiankiem. Doprawiamy niewielką ilością soli i pieprzu. Wykładamy na blaszkę pokrytą papierem do pieczenia. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy aż do miękkości dyni. Następnie wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy na bok.

W garnku rozgrzewamy 1 łyzkę masła, dodajemy pokrojoną cebulę. Gdy cebula się zeszkli dodajemy ryż. Podsmażamy go, aż stanie się lekko przezroczysty. Wlewamy pierwszą chochelkę bulionu (przed bulionem możemy wlać pół kieliszka białego wina - ja akurat go nie miałam). Na małym ogniu pozwalamy ryżowi powoli wchłaniać bulion. Gdy porcja bulionu zostanie wchłonięta przez ryż dodajemy kolejną chochelkę bulionu.

Wraz z ostatnią porcją bulionu do ryżu dodajemy upieczoną dynię. Gdy ryż będzie już al dente dodajemy pokrojony w kostkę ser dojrzewający. Całość mieszamy, gdy ser się rozpuści dodajemy do risotto jedną łyżkę masła, mieszamy. Przykrywamy garnek pokrywką i odstawiamy na 1-2 minuty.

Podajemy posypane dodatkowym serem.


Danie przygotowałam na Festiwal Dyni w ramach wspólnego gotowania z: Tomkiem, Bartoldzikiem, Lejdi, Dobromiłą, Mirabelką, Mopsikiem, Panną Malwinną oraz Siaśką. 

sobota, 27 października 2012

Curry z kurczakiem, dynią i brokułami

To już moje drugie danie typu curry, gdzie dynia pełni istotną rolę. Tym razem zdecydowałam się na wersję z mięsem, a konkretnie z kurczakiem. Mam ostatnio pod dostatkiem mleczka kokosowego, więc jestem pewna, że takie dania będą się na moim stole pojawiać częściej. To curry jest bardzo smaczne. Myślę, że powinno zasmakować wielbicielom tego typu dań :)

Składniki:

400 g pokrojonego w kostkę miąższu dyni (u mnie odmiana butternut)

200 g piersi kurczaka, pokrojonej w kostkę, oprószonej solą i pieprzem

100 g różyczek brokuła, porozdzielane

1 duża cebula, pokrojona w kostkę

2 ząbki czosnku, posiekane lub przeciśnięte przez praskę

niecała 1 łyżka posiekanego świeżego imbiru

1 ostra papryczka, posiekana

1 łyżeczka pasty z trawy cytrynowej (lub trochę świeżej lub marynowanej)

2 listki limonki kaffir

300 ml gorącej wody

150 ml mleczka kokosowego

1 łyżeczka czerwonej pasty curry

1 łyżka klarowanego masła/ghee

sól, pieprz

Smażymy na patelni kurczaka oprószonego solą i pieprzem - aż zacznie brązowieć. Odstawiamy na bok.

W garnku rozgrzewamy klarowane masło (ghee) i dodajemy cebulę. Gdy zmięknie dodajemy posiekany imbir, czosnek oraz papryczkę. Podsmażamy przez minutę, a następnie dodajemy dynię, pastę z trawy cytrynowej oraz listki limonki kaffir. Obsmażamy przez 1-2 minuty. Następnie wlewamy gorącą wodą. Pod przykryciem dusimy całość.

Gdy dynia będzie już praktycznie miękka dodajemy do garnka  kurczaka oraz różyczki brokuła. Gotujemy przez około 5 minut, a następnie dodajemy do garnka mleczko kokosowe i czerwoną pastę curry. Doprowadzamy do wrzenia, gotujemy na małym ogniu jeszcze przez kilka minut. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem, wyjmujemy listki limonki.

Podajemy z ryżem basmati.



Oczywiście dodaję przepis do Festiwalu Dyni organizowanego co roku przez Beę:


Polecam również inne dania z dynią, które przyrządziłam w tym sezonie:


czwartek, 25 października 2012

Makaronowe rurki z wieprzowiną, pomidorami i serem

Światowy Dzień Makaronu (lub jak kto woli Międzynarodowy) to jedno z tych dziwnych świąt w naszym kalendarzu na które naprawdę czekam cały rok. Makarony bardzo często goszczą w mojej kuchni, zarówno nasz jajeczny znany już przez nasze babcie, taki we włoskim stylu jak i różne rodzaje makaronów azjatyckich (jajeczne noodle, makaron ryżowy, makaron sojowy, udon świeży, udon suszony...). W takim dniu jak dzisiejszy oczywiście też nie mogło zabraknąć makaronu.

Przepis o tak późnej porze, ponieważ uznałam, że chcę właśnie dzisiaj przygotować ten makaron. Zrezygnowałam z szykowania postu dzień czy dwa wcześniej. Ugotowałam, zjadłam... I dopiero wieczorem znalazłam trochę czasu na napisanie tutaj kilku słów :) Szarobura pogoda niestety odbiła się na fotografii czyniąc ją trochę mało wyrazistą. Jednak musicie mi uwierzyć, że ten pomidorowo-mięsny sos z dodatkiem boczku jest  naprawdę smaczny. To jest takie zwyczajne domowe jedzenie :) Nic wymyślnego. Ale czasem warto zjeść coś prostego, lecz pysznego :)

Składniki (na 2 porcje):

150 g mielonej łopatki wieprzowej

2 łyżki boczku wędzonego, pokrojonego w drobną kosteczkę

1/2 cebuli, pokrojona w kostkę

1 duży pomidor, obrany i pokrojony w kostkę

1 ostra papryczka, pozbawiona pestek i posiekana

2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę lub posiekane

200 g makaronu

2 łyżki startego twardego sera, np. parmezanu (u mnie stary szeneker) +  ser do posypania

1 łyżeczka ciemnego sosu sojowego

1 łyżka oliwy

pieprz ziołowy, sól

Na małej patelni rumienimy boczek. Odlewamy wytopiony tłuszcz.

Na patelni rozgrzewamy oliwę. Wrzucamy na nią cebulę, papryczkę i czosnek. Podsmażamy aż cebula zmięknie. Następnie dodajemy  mięso mielone. Smażymy je aż zbrązowieje, rozdrabniając. Dodajemy boczek i pomidora. Podduszamy. Po kilku minutach dodajemy ciemny sos sojowy i trochę ziołowego pieprzu. Dusimy kolejne 7-8 minut. Próbujemy, ewentualnie doprawiamy solą i ziołowym pieprzem do smaku. 

Makaron gotujemy al dente, odlewamy, dodajemy do sosu. Mieszamy, dodajemy tarty ser, ponownie mieszamy. Nakładamy na talerze, po wierzchu posypujemy dodatkowym tartym serem. 




wtorek, 23 października 2012

Burgery z camembertem i karmelizowaną cebulką

Ostatnio większe miasta Polski opanowała moda na porządnie przygotowane, smaczne burgery. Nie takie jak w znanych sieciach barów fast food - tylko takie z porządną porcją smaczne mięsa, z dobrymi składnikami. Kolejne burgerownie powstają jak grzyby po deszczu. Nie będę zaprzeczać, jest smacznie :) W menu pojawiają się kolejne ciekawe połączenia smaków. Aż człowiek za głowę się łapie jak to można podać burgera :)

Również ja lubię przygotować od czasu do czasu w domu taki fast food. Na blogu prezentowałam już przepis na dość klasyczne burgery z wołowiny. Tym razem chciałabym zaproponować Wam coś innego. Jako dodatków do burgera użyłam musztardy dijon, sera camembert oraz karmelizowaną czerwoną cebulę, którą uwielbiam. Serio, ta cebula jest świetna. Warto ją przygotowywać i wykorzystywać do różnych dań :)

Składniki:

Burgery

750 g mielonej wołowiny

1 cebula + 1 łyżka oleju do smażenia

2 łyżki musztardy dijon

1 łyżka sosu worcestershire

ok. 1 łyżeczki soli

świeżo mielony czarny pieprz (ok. 1/3 łyżeczki)

Słodka, karmelizowana cebula

1 duża czerwona cebula

1 łyżka oliwy

1 łyżka brązowego cukru

1.5 łyżki octu balsamicznego

Dodatkowo:

ser camembert pokrojony w plasterki

ulubiona sałatka

musztarda dijon

bułki do hamburgerów (najlepiej takie samodzielnie upieczone)

olej

Na początku przygotowujemy burgery. Cebulę siekamy bardzo drobno, wrzucamy na rozgrzaną łyżkę oleju i na małym ogniu smażymy powoli aż cebula będzie miękka i lekko złocista. Następnie odstawiamy na kilka minut aż cebula przestygnie. Do mięsa dodajemy ostudzoną cebulę, musztardę, sos worcestershire, sól oraz pieprz. Całość mieszamy dokładnie. Wstawiamy do lodówki.

Czerwoną cebulę kroimy w piórka. Na oliwie powoli smażymy cebulę aż zmięknie. Następnie posypujemy brązowym cukrem, zalewamy octem balsamicznym. Mieszamy. Na malutkim ogniu dusimy cebulę, aż większość płynu odparuje, a cebula pokryje się "syropem". Odstawiamy.

Z odstawionego do lodówki doprawionego mięsa formujemy burgery. Pędzelkiem smarujemy je cienką warstwą oleju. Grilla lub patelnię grillową rozgrzewamy. Na rozgrzaną powierzchnię wykładamy burgery, a następnie grillujemy je na średnim ogniu przez około 4 minut. Następnie przekręcamy drugą stronę i grillujemy kolejne 4. Na ostatnią minutę na powierzchnię każdego burgera wykładamy ser camembert.

Przekrojone bułeczki podpiekamy chwilę na grillu lub na kratce piekarnika - tak aby były lekko chrupiące. Następnie na spód każdej z bułeczek wykładamy sałatę. Pędzelkiem smarujemy sałatę musztardą dijon. Następnie na sałacie układamy burgery. Wierzch każdego burgera przykrywamy ciepłą karmelizowaną cebulką. Na koniec dodajemy podpieczone wierzchnie strony bułeczek.





piątek, 19 października 2012

Zupa grochowo-soczewicowa

Nie wiem jak Wam, ale mnie jesień i zima kojarzą się z dość ciężkimi, bardzo sycącymi zupami. Takie zupy świetnie sprawdzają się, gdy człowiek wraca do domu zmarznięty i chce się szybko rozgrzać oraz coś zjeść. Do typowych zup na te pory roku należą zupy grochowe i fasolowe. U mnie mała wariacja na temat zupy grochowej - połowę grochu zastąpiłam zieloną soczewicą. W gotowej zupie groch praktycznie się rozpadł, natomiast soczewica zachowała swój kształt :)
Polecam na jesienne i zimowe chłody :)

Składniki:

200 g suchych połówek grochu

200 g zielonej soczewicy

215 g wędzonego boczku (ze spodnią skórką)

1.5 litra wody

kawałek selera

3 marchewki

1 pietruszka

1 cebula, posiekana drobno

kilka czystych łusek z cebuli

2 listki laurowe

5 ziaren ziela angielskiego

1 łyżeczka ziaren pieprzu (ja użyłam kolorowych ziaren)

700 g ziemniaków, pokrojonych w kostkę

2 łyżki majeranku

1/3 łyżeczki kminku

sól, pieprz

Soczewicę i groch zalewamy gorącą wodą i odstawiamy pod przykryciem do namoczenia na 30-45 minut. Z kawałka boczku odkrawamy cienko spodnią skórkę i przekładamy ją do garnka z grochem i soczewicą. Pozostały boczek kroimy w drobną kostkę.

Do garnka wlewamy 1.5 litra wody. Zagotowujemy. Do garnka wkładamy oczyszczone marchewki, selera, pietruszkę, łuski z cebuli, ziele angielskie, listki laurowe oraz ziarna pieprzu. Ponownie zagotowujemy, skręcamy pod garnkiem ogień i gotujemy pod przykryciem przez godzinę. W połowie czasu dodajemy 2/3 łyżeczki soli.

Soczewicę i groch gotujemy ze skórką z boczku w wodzie z namaczania do miękkości. Groch będzie się rozpadał, a soczewica będzie miękka, lecz trzymająca formę. Z garnka wyjmujemy skórkę. Odcedzamy wodę (o ile jakaś jeszcze została w garnku).

Po godzinie gotowania wywar przecedzamy, doprowadzamy do wrzenia i dodajemy ziemniaki. Gotujemy je w wywarze do miękkości. Gdy ziemniaki będą prawie miękkie dodajemy do wywaru soczewicę z grochem. Cały czas pozwalamy zupie pyrkotać na małym ogniu.

Na patelni smażymy wędzony boczek. Gdy część tłuszczu z boczku się wytopi, a on zacznie się rumienić dodajemy posiekaną cebulę. Obsmażamy ją, całość dodajemy do garnka z zupą.

Marchewki z gotowania wywaru kroimy w kostkę i dodajemy do zupy. Całość gotujemy jeszcze 10 minut. Dodajemy majeranek oraz kminek, doprawiamy solą i pieprzem do smaku.



środa, 17 października 2012

Zupa soczewicowa z boczkiem

Gdyby miała wkładać karteczki z przepisami do konkretnych szufladek to ta zupa wylądowałaby w szufladce z napisem "Pyszne, koniecznie zrobić ponownie". Po tym przepisie nie spodziewałam się jakichś rewelacji, ot zwykła zupa z soczewicy. Tak mi się przynajmniej wydawało :) Jednak otrzymany efekt bardzo mile mnie zaskoczył. Bardzo mi smakowało :) Ze swojej strony uzupełniłam tylko zupę o świeżo mielony czarny pieprz, którym moim zdaniem świetnie tutaj pasował oraz podwoiłam ilość marchewki, by była w zupie bardziej widoczna. Na pewno ugotuję tą zupę jeszcze nie raz :) Wam też ją bardzo polecam :)

Zupę soczewicową ugotowałam w ramach wspólnego gotowania z Tomkiem z bloga Tomek gotuje.

Składniki (dla 4 osób):

250 g czerwonej soczewicy, opłukanej na sicie
1 duża cebula, drobno posiekana
2 marchewki, obrane i pokrojone w niewielką kostkę
140 g niezbyt tlustego wędzonego boczku, pokrojonego w drobną kostkę
1 łyżeczka mielonego kuminu
1/2 łyżeczki kurkumy
1 papryczka chilli, drobno posiekana
2 ząbki czosnku, drobno posiekane
1.25 litra gorącego, lekkiego bulionu
1 łyżka oliwy (u mnie oliwa Fine Food)

świeżo mielony czarny pieprz, sól

W garnku rozgrzewamy oliwę, wrzucamy na nią połowę pokrojonego boczku, cebulę oraz marchewkę. Na niewielkim ogniu smażymy aż cebula będzie miękka. Następnie dodajemy posiekane chilli i czosnek oraz przyprawy: kumin oraz kurkumę. Mieszając smażymy całość 1-2 minuty, aż uwolni się aromat z przypraw. Następnie zalewamy całość bulionem, dodajemy soczewicę. Mieszamy. Doprowadzamy całość do wrzenia, skręcamy ogień na minimum i gotujemy ok. 20 minut co jakiś czas mieszając. Doprawiamy pieprzem i ewentualnie solą (u mnie nie było potrzeby, bulion był odpowiednio słony).

Pozostały boczek obsmażamy na patelni do otrzymania chrupiących skwarek.

Zupę przed podaniem posypujemy chrupiącymi skwarkami i świeżo mielonym czarnym pieprzem.


Zupa z czerwonej soczewicy z boczkiem

Azjatyckie warsztaty z marką Blue Dragon. Mięsne kuleczki z majonezem satay :)

Gdy jakiś czas temu na maila dostałam informację, że przyjeżdża do Polski naczelny szef marki Blue Dragon - Wilson Chung i w związku z jego wizytą planowane są warsztaty dla blogerów wiedziałam, że chciałabym w nich uczestniczyć. Termin mi odpowiadał, więc bez oporów potwierdziłam, że stawię się 11 października na miejscu warsztatów czyli w siedzibie Warszawskiej Akademii Kulinarnej przy Placu Szembeka.


Warsztaty były kolejną okazją do spotkania z poznanymi wcześniej blogerkami z Warszawy oraz poznania blogerek z innych miejsc Polski (w tym 6-osobowej grupy osób z Poznania). W oczekiwaniu na przybycie wszystkich nie obyło się wypicia kawy czy herbaty oraz przyjemnych "ploteczek". :)



Całość spotkania podzielona była na trzy główne części. W pierwszej z nich szef Wilson Chung (z pomocą osoby tłumaczącej) opowiadał nam o podstawowych składnikach trzech wiodących kuchni w marce Blue Dragon czyli: japońskiej, chińskiej oraz tajskiej. Rozpoczęliśmy od poznania różnic między jasnym sosem sojowym, ciemnym i japońskim. Mogliśmy każdego z nich spróbować osobno. Dowiedzieliśmy się m.in. że sos sos japoński jest słodszy z powodu dodania do niego niewielkiej ilości wina mirin, a sos sojowy ciemny jest ważony z dodatkiem pszenicy. Jeśli chodzi o użycie w kuchni jasnego i ciemnego sosu sojowego to ciemny jest dobry do wykorzystywania w trakcie gotowania, a jasny jako składnik dressingu, jako przyprawa. Po sosach sojowych przyszła pora na poznanie często stosowanego w kuchni japońskiej słodkiego wina do gotowania mirin (określonego przez W. Chunga jako słodzone, gotowane sake),octu ryżowego, sosu ostrygowego, sosu rybnego oraz pasty z tamaryndowca.


Drugim etapem spotkania były kulinarne demonstracje. Wilson Chung zaprezentował nam przygotowanie klasycznego chińskiego smażonego ryżu z jajkiem (chociaż mógłby być ten ryż odrobinę bardziej doprawiony sosem sojowym), o którym dowiedzieliśmy się, że jest to danie, którym testuje się kucharzy oraz, że najlepszy przygotowywany jest z jednodniowego ryżu (będzie odpowiednio suchy i nie będzie absorbował oleju).

Przygotował też stir-fry'a z użyciem sosu seczuańskiego pomidorowego oraz tajskiego zielonego curry z kurczakiem. W przypadku tajskiego curry dowiedzieliśmy się, że należy zamiast soli stosować sos rybny, a bez sosu rybnego nie uda nam się uzyskać odpowiedniej głębi smaku.



Podany został też bardzo smaczny stek przygotowany poprzez natarcie go sosem czerwone curry i usmażenie. Usmażony stek został pokrojony na kawałki i polany słodkim sosem chilli przed podaniem. Był naprawdę dobry i soczysty :)


Na końcu części demonstracyjnej W. Chung zaprezentował nam sposób formowania sushi nigiri z łososiem i podanie ich w nieco odmiennej formie - z dodatkiem sosu teriyaki na wierzch, lekko skarmelizowanego przy użyciu małego palnika (jak do creme brulee) oraz mieszanki łososiowego i cytrusowego kawioru.




Po demonstracjach i próbowaniu potraw przygotowanych przez Wilsona Chunga przyszła pora na etap 3 spotkania czyli nasze gotowanie :) Nie ukrywam, że większość z nas czekała na to niecierpliwie :) Uzbrojeni w fartuszki, w niewielkich grupach przystąpiliśmy do pracy. Ja gotowałam ze Smaczną Pyzą oraz Hanią-Kasią.

Każdy z zespołów miał inną potrawę do przygotowania. Były m.in.wołowina w sosie teriyaki, tajski smażony ryż, sałatka z kurczakiem zawinięta w papier ryżowy, pikantny makaron japoński, zupa tom yum, steki z bakłażana z pastą miso oraz przygotowywane przez naszą trójkę mięsne kuleczki z majonezem satay. Jak dla mnie zdecydowanym hitem były mięsne kuleczki oraz steki z bakłażana. Pikantny makaron japoński też był smaczny, choć ostry :) Zmniejszyłabym w nim trochę ilość imbiru by całość była bardziej zrównoważona.


Po przygotowaniu wszystkich potraw, obfotografowaniu ich przez blogerów, fotografów i nakręceniu przez ekipię TVN-u wreszcie mogliśmy przystąpić do jedzenia. Przyznam szczerze, że momentami wątpiliśmy czy ta chwila nastąpi - jedzenie stało i stało, a nadal go nikt nie jadł :) Na szczęście w końcu nadeszła chwila jedzenia poprzedzona kilkoma słowami na temat przygotowywanej potrawy wygłoszonymi przez przedstawicieli każdej z grup :)




Ponieważ bardzo zasmakowały mi mięsne kuleczki podzielę się z Wami przepisem. Bardzo mi smakowały, z pewnością chętnie je jeszcze przygotuję.


Mięsne kuleczki (składniki na duuużo kuleczek)

1.5 kg mięsa mielonego z kurczaka

100 ml mleczka kokosowego Blue Dragon

100 g sosu z orzeszkami ziemnymi satay marki Blue Dragon

150 g bułki tartej

50 g cebuli dymki, drobno posiekanej (zarówno cebulka jak i szczypior)

350 g wiórków kokosowych

Do mielonego mięsa dodajemy wszystkie pozostałe składniki (poza wiórkami kokosowymi) i dokładnie mieszamy. Odstawiamy na 30 minut do lodówki do schłodzenia.


Po tym czasie z mięsa formujemy niewielkie kuleczki i obtaczamy je w wiórkach kokosowych.


Podsmażamy kuleczki 3-4 minuty, a następnie przekładamy do naczynia żaroodpornego lub na blachę i pieczemy 8-10 minut w 180 stopniach.

Na warsztatach nie podsmażałyśmy kuleczek tylko od razu wyłożyłyśmy je na natłuszczoną blachę i wstawiłyśmy do piekarnika. W momencie gdy kuleczki od spodniej strony przyrumieniły się, odwróciłyśmy wszystkie.


Majonez Satay

200 g sosu z orzeszkami ziemnymi satay marki Blue Dragon

200 g pełnotłustego majonezu

100 g chrupiącego masła orzechowego

sok wyciśnięty z 1 limonki

Wszystkie składniki majonezu satay mieszamy dokładnie ze sobą.

Majonez Satay podajemy z gorącymi kuleczkami mięsnymi.



Mięsne kuleczki z majonezem satay


Bardzo dziękuję firmie AB Foods za zorganizowanie warsztatów kulinarny, Panu Wilsonowi Chungowi za poprowadzenie spotkania oraz Panu Marcinowi Skrzypkowi za zaproszenie na warsztaty. 

piątek, 12 października 2012

Łososiowo - twarogowe placuszki

Na pomysł zrobienia tych placuszków wpadła moja mama. Jest wielbicielką łososiowych serków do pieczywa, więc pomyślała, że można by łososia dodać do twarogu i zrobić placki. W ten sposób powstały te łososiowe placuszki. Są smaczne samodzielnie, jednak można też podać je z gęstą, kwaśną śmietaną, sosem aioli lub innym, który lubimy łączyć z łososiem.

Składniki (na 24 placuszki):

3 jajka
250 ml mleka
425 g mąki pszennej
250 g sera twarogowego półtłustego (1 rożek)
8 g proszku pieczenia
1 łyżeczka cukru (lub można pominąć) - do przełamania kwaśnego smaku twarogu
1/3 łyżeczki soli
50 g wędzonego łososia, bardzo drobno posiekanego (lub więcej, wtedy będą bardziej łososiowe)
olej do smażenia

Do dużej miski wbijamy jajka, wlewamy 1/3 mleka i roztrzepujemy. Dodajemy połowę mąki, cukier, proszek do pieczenia oraz sól. Mieszamy, dodajemy pozostałe mleko, mieszamy, dodajemy pozostałą mąkę, mieszamy. Gdy konsystencja będzie jednolita dodajemy bardzo drobno pokruszony twaróg (najlepiej przecisnąć go przez praskę do ziemniaków. Mieszamy. Na koniec dodajemy bardzo drobno posiekanego łososia i mieszamy.

Na patelni rozgrzewamy niewielką ilość oleju. Łyżką stołową wykładamy na patelnię placuszki. Smażymy na małym ogniu z obu stron, aż do zezłocenia.








środa, 10 października 2012

Makaron z indykiem w sosie serowym

Sery pleśniowe są dość kontrowersyjne. Jedni je uwielbiają, inni nie mogą na nie patrzeć ani wąchać. Nie da się ukryć, że wiele spośród nich ma zapach, którego w żaden sposób nie da się zignorować. Camembert jednak do nich nie należy. Jego zapach w porównaniu do wielu innych serów tego typu jest dość przyjemny, a smak delikatny i kremowy. I właśnie camembert postanowiłam wykorzystać do przygotowania sosu serowego do makaronu.

Oczywiście jeśli chcecie możecie użyć do jego przygotowania innego sera pleśniowego, np gorgonzoli czy któregoś z serów Lazur. W każdym z tych przypadków będzie pysznie :)

Składniki (dla 3-4 osób):

ok. 300 g makaronu

350 g piersi z indyka

120 ml śmietany 18%

ok 140 g sera camembert (ze ściętym nadmiarem białej skórki), pokrojonego w kostkę

35 g startego parmezanu lub jak u mnie starego szenekera +  dodatkowy ser do posypania

sól, ziołowy pieprz (lub zwykły czarny)

pęczek szczypiorku, posiekany (ok. 1/2 szklanki o pojemności 250 ml)

olej

Mięso indycze myjemy, oczyszczamy ze zbędnych błonek. Kroimy w cienkie, niezbyt długie paseczki. Doprawiamy niewielką ilością soli i pieprzu.

Na dużej, głębokiej patelni (lub w garnku) rozgrzewamy niewielką ilość oleju i partiami smażymy paseczki indyka aż zaczną być zaczną lekko się rumienić. Gdy ostatnia partia indyka będzie już usmażona dokładamy do niej pozostałe usmażone mięso. Pod patelnią skręcamy ogień. Na mięso wykładamy śmietanę i delikatnie mieszamy ją z indykiem. Następnie dodajemy pokrojony w kostkę ser camembert i połowę startego parmezanu/szenekera.

W tym samym czasie gotujemy makaron.

Zawartość patelni podgrzewamy na niewielkim ogniu, wciąż mieszając aż sery się rozpuszczą i utworzą z śmietaną gęsty, jednolity sos. Następnie dodajemy pozostały parmezan/szeneker oraz posiekany szczypiorek. Podgrzewamy jeszcze przez chwilę aż dodany ser się rozpuści. Doprawiamy solą i ziołowym pieprzem (lub czarnym). Mieszamy z świeżo ugotowanym, odcedzonym makaronem.

Już na talerzach możemy dodatkowo zetrzeć na potrawę odrobinę sera lub posypać dodatkowym szczypiorkiem.


Makaron z indykiem w sosie z sera camembert i szenekera przygotowałam w ramach wspólnego gotowania potraw do akcji "Akcja pleśnią pokryta". Poza mną dania przygotowali: Maggie, Siaśka, Lejdi, Paszczak oraz Bartoldzik.

Akcja pleśnią pokryta czyli sery pleśniowe w natarciu!!!

Warsztaty gulaszowe w Masz Gulasz

W ostatnią sobotę dzięki małej pomocy ze strony Adrijah zostałam zaproszona na warsztaty kulinarne do warszawskiego bistro Masz Gulasz. Niedawno otworzone bistro przy ulicy Pięknej jest nowym nabytkiem znanej restauratorki i celebrytki Magdy Gessler. Bardzo spodobał mi się wystrój tego miejsca. Jest dość klimatyczny :) Wszędzie motywem przewodnim jest ostra papryczka - widoczna zarówno na lustrach, barze jak i rozwieszonych na ścianach obrazkach. Zdecydowanie czułam się tam dobrze, wyposażenie i wystrój nie przytłaczały :)

Zdjęcie otrzymane od organizatora -  Widok wnętrza restauracji od strony wejścia. 

Zdjęcie otrzymane od organizatora -  Wnętrze restauracji. 
Tematyką warsztatów jak się domyślacie były gulasze. Jak zapewne potrawa o nazwie gulasz pochodzi z Węgier. Klasycznie gulasz to danie pochodzenia węgierskiego przygotowane z mięsa, papryki oraz cebuli. W bistro Masz Gulasz w ramy gulaszów wciągnięto też dania, których zwykle nie nazwalibyśmy gulaszami, tylko prędzej różnego rodzaju potrawkami. W sumie w menu znajduje się ponad 30 rodzajów gulaszu. Niezależnie od tego jak nazywać podawane dania pomysł na to bistro był naprawdę ciekawy. Gorące, sycące dania "kociołkowe", do tego wszystkiego szeroki wybór zdrowych i smacznych kasz lub różnych rodzajów ryżu.

Zdjęcie otrzymane od organizatora -  Wybór kasz, ryżu i przetworów, widoczny ze środka restauracji oraz z  ulicy. 

Po przybyciu na warsztaty zostaliśmy powitani kawą i herbatą oraz specjalnością Słonego - innego pobliskiego lokalu Magdy Gessler - czyli sznytkami. Sznytki to małe prostokątne kanapeczki przygotowane z ciemnego pieczywa i różnorakich past lub mięs: od poznańskiego gzika, przez pasty z wątróbki do rostbefu czy pieczonej kaczki. Ja wybrałam sobie sznytkę z liptauerem i nie zawiodłam się, była bardzo smaczna. W czasie zajadania smakowitych sznytek mieliśmy okazję poplotkować sobie w blogowym towarzystwie, zawrzeć nowe znajomości. Było bardzo sympatycznie.



Po zjedzeniu sznytek i wypiciu ciepłych napojów zostaliśmy zapoznani z szefową kuchni współpracującą od wielu lat z Magdą Gessler - p. Urszulą Ziółkowską, która miała prowadzić nasze warsztaty.

W ramach warsztatów wspólnie przygotowaliśmy trzy potrawy: gulasz z cielęciny z zieloną papryką i oliwkami, gulasz z kurczaka z suszonymi pomidorami, szpinakiem i sosem śmietanowym oraz hiszpańskie warzywne pisto, które podawane jest z jajkiem sadzonym, posypanym pokrojoną drobno papryką i natką pietruszki. Pracą przygotowawczą taką jak siekanie, obieranie dzieliliśmy się między sobą, a nadzór nad każdym gotującym się gulaszem sprawował zespół do niego przydzielony.

Zdjęcie otrzymane od organizatora - Nasz bojowy zespół.

Nasz zespół nadzorował przygotowanie gulaszu z cielęciny.


Jak przystało na poważne gotowanie czasem trzeba zachować skupienie.

Zdjęcie otrzymane od organizatora - Totalna powaga podczas gotowania.

Po ugotowaniu wszystkich gulaszy przyszła pora na degustację przy dwóch dużych stołach. Jak przystało na bistro Masz Gulasz do gulaszy podano nam zestaw kasz i ryżów. Wszyscy przystąpili do jedzenia :)

Zdjęcie otrzymane od organizatora - Pyszna wyżerka.


A oto przygotowane przez nas potrawy:

  


A tak wyglądają te dania podawane przez restaurację. 

 


Najbardziej wszystkim smakował drobiowy gulasz ze szpinakiem i suszonymi pomidorami. Gulasz z cielęciny również był smaczny. Świetnym pomysłem jest podawanie warzywnego pisto z jajkiem sadzonym, chociaż osobiście wolałabym przyrządzić ten warzywny "gulasz" w ostrzejszym stylu :) Tego typu dania lubię pikantniejsze. Wszystkie przygotowane dania przyrządzane były na oliwie, więc nie są zbyt tłuste. Jedynie drobiowy ze względu na obecność śmietanki mogłabym odradzać osobom na diecie :)

Na koniec zostaliśmy poczęstowani zupą gulaszową serwowaną w bistro Masz Gulasz oraz deserem - omletem Kaiserschmarrn podawanym z cukrem pudrem i powidłami śliwkowymi. Spędziliśmy też trochę czasu na bliższym zapoznaniu się i rozmowach :) 


Dania gulaszowe, kociołkowe niezmiennie kojarzą nam się z rozgrzewaniem. Myślę, że Masz Gulasz w czasie nadchodzącej jesieni i zimy może zdobyć swoich fanów, lubiących się nasycić gorącym kociołkiem. Jestem jednak bardzo ciekawa przyszłej wiosny i lata, bo gulasze nie kojarzą mi się z jedzeniem na upały. Zobaczymy czym w sezonie cieplejszym zaskoczy nas bistro Masz Gulasz. 

Bardzo dziękuję organizatorom warsztatów za zaproszenie oraz bardzo przyjemnie spędzony czas, zaś p. Urszuli Ziółkowskiej za prowadzenie warsztatów . Z pewnością nie były to zmarnowane chwile :) 

poniedziałek, 8 października 2012

Wieprzowina z ryżem, dynią i papryką - w jednym garnku.

Chłodno, wieje, na szczęście nie pada (przynajmniej u mnie). Pogoda zdecydowanie zachęca do przygotowania takich dań jak to moje dzisiejsze. Jeden garnek, mało zmywania, sycące jedzenie. Dzięki wykorzystaniu dyni danie nabiera delikatnej słodyczy, przełamanej ostrą nutą pochodzącą od ostrej papryczki. Do przygotowania tego dania polecam zastosowanie niezbyt tłustej wieprzowej szynki, jednak jeśli macie ochotę na nieco tłuściejsze mięso to łopatka wieprzowa również się nada.


Składniki (dla 3 osób):

250 - 300 g mięsa z szynki wieprzowej, pokrojonego w kostkę

100 g ryżu długoziarnistego

250 g dyni, pokrojonej w kostkę ( waga już oczyszczonego, obranego miąższu, u mnie dynia muscat)

1 niewielka cukinia (ok. 100 g), pokrojonej w słupki

1/2 dużej żółtej papryki, pokrojonej w niewielkie kawałki

3 pomidory, obrane ze skórki i pokrojone w kostkę

1 cebula, posiekana

2 ząbki czosnku, posiekane

1/2 ostrej papryczki, posiekana

250 ml bulionu

2 łyżki masła klarowanego

1/2 łyżeczki kuminu

sól, ziołowy pieprz

W garnku rozgrzewamy 1 łyżkę masła klarowanego i obsmażamy szybko mięso. Zdejmujemy je i odstawiamy na bok. Do garnka dokładamy pozostałe klarowane masło i smażymy cebulę do miękkości. Następnie dodajemy papryczkę oraz czosnek. Podsmażamy przez chwilę aż zapach czosnku będzie wyczuwalny w kuchni. Do garnka ponownie przekładamy mięso oraz dodajemy pomidory. Trzymamy na ogniu przez 2-3 minut.

Do garnka dodajemy dynię, całość zalewamy bulionem. Doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy ogień i przykrywamy pokrywką. Po ok 5-7 minutach dodajemy paprykę. Podduszamy całość na małym ogniu aż dynia będzie miękka. Dodajemy kumin, doprawiamy sola i ziołowym pieprzem do smaku, wsypujemy ryż oraz cukinię. Całość dokładnie mieszamy. Na malutkim ogniu gotujemy aż ryż będzie miękki, ewentualnie dodatkowo doprawiamy.




LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...